Mark to taki pracuś, to przytarga „rybkę” dla Harriet (z której mało co dla niego zostanie albo i nic bo... apetyt Harriet z a w s z e dopisuje :D ), to przyniesie troszkę sianka i zaraz po tym zjawia się ze sporą cegłą-gałęzią.
Dzisiaj w nocy kolejny raz odwiedził gniazdo puchacz.
Lubię, uwielbiam puchacze np. w Savannah, ale nie w tym gnieździe. Niech sobie lepiej poszuka inne, opuszczone a jest ich tam z pewnością jeszcze kilka, które nadają się dla puchaczowej rodziny jako M4 lub M5.
Obrotny Mark, na śniadanie zaserwował Harriet futrzaka (znowu).
Potem trochę wspólnie pracowali przy gnieździe.
Po skończonej pracy Harriet zadbała o piórka.