Była szybciutka zmiana i maluchy dostały śniadanko, trafiły się też zaskrońce ale jakoś nie porywały się na nie. Rodzic wymachiwał nimi a potem je skonsumował .
Woda już w gnieździe nie stoi ale jest maź , którą oblepione są bocianki. Żal patrzeć na te brudaski, rodzic przyniósł skoszoną trawę ale ona jeszcze niewysuszona więc sytuacji nie poprawi. Maluchy prosiły o jedzonko i dostały.
Jaki smutny widok, młode bardzo mokre, w dołku błoto. Na szczęście nie polegują, suszą się. Tyrawka wpadła ze śniadaniem, młode chciały jeszcze. Bieszczadek poleciał w teren.