WSRÓD PTAKÓW

W niedzielny poranek jeden z rodziców bocianów wniósł do gniazda pół rozkładający się worek jutowy, rozerwał go na kawałki i użył do karmienia gniazda pod pisklętami.
Choć bociany to w zasadzie świetni poławiacze śmieci, to worek był zagrażający życiu ze względu na plastikowe włókna, które z niego wychodzą, łatwo może wylądować na stopach piskląt. Tym samym gmina i szkoła, która starannie obsługuje gniazdo samochodów podjęła natychmiastowe działania i poprosiła strażaków o pomoc w sprzątaniu niebezpiecznych śmieci z gniazda, do czego doszło jeszcze w poniedziałek rano.
Gdy jednak strażacy przybyli na górę poprosiliśmy ich o zbliżenia na najmniejsze, piąte pisklę, bo z czasem coraz bardziej wydawało się, że starsze rodzeństwo nie dopuszcza go do jedzenia. Dziś rano wydawał się być o połowę mniejszy w porównaniu z pozostałym rodzeństwem.
Tym razem to, co przychodzi, to znany proces
Na podstawie nagrań z kamer z poprzednich dni i tego, co widzieliście na dzisiejszych zdjęciach, postanowiliśmy w końcu nie odpuścić, a raczej podkreślić, póki jeszcze jest co ratować. No to obrałem kierunek Kocsér.
Poinformowałem DINP, jako terytorialny park narodowy, jaki dokładnie proces ratunkowy komplikujemy.
Kiedy malutki bocian był pod ręką, w towarzystwie burmistrza Csaby Hrigyela i dyrektora szkoły Imre Gevai, sprawdziłam małego bociana był odwodniony, ale nienaruszony. Cieszył jedzeniem „woww all my”, że próbował połknąć dwie małe rybki jednocześnie.